Czy dzieci można tego nauczyć? Historia nazywana powszechnie opowieścią o synu marnotrawnym jest być może najsłynniejszą historią o nawróceniu. Przypowieść skupia się na dwóch głównych postaciach i trzeciej pomniejszej, której zachowanie ważne jest dla przebiegu historii.
Jest to ostatecznie opowieść o przebaczeniu. (Łk 15,11–32).
Na pierwszy rzut oka jest to przypowieść o ojcu przebaczającym synowi. I jako taka stanowi dobre przypomnienie dla rodziców i dzieci, że my, chrześcijanie, wezwani jesteśmy do praktykowania takiej miłości w rodzinie, nawet jeśli nie jest to łatwe. Jest to również historia o rywalizacji rodzeństwa i zazdrości oraz o synowskim posłuszeństwie i nieposłuszeństwie. O przedkładaniu ograniczonego rodzaju wolności nad rodzinną miłość i opamiętaniu się co do ważności podtrzymywania rodzinnych więzów, pomimo że początkowo bierze się ono z samolubnych pobudek (młodszy syn odzyskuje rozsądek, ponieważ głoduje i jest poniżany, więc przypomina sobie, że w domu lepsze warunki mają nawet najniżsi rangą słudzy).
Innym sposobem na odczytanie tej przypowieści jest zobaczenie w niej historii o dorastaniu. Nietrudno jest wyobrazić sobie zaginionego syna jako studenta college’u rozpoczynającego życie na własną rękę, imprezującego i unikającego odpowiedzialności, aż do roztrwonienia swych zasobów finansowych. W czasach, gdy coraz więcej młodych ludzi żyje z rodzicami aż do trzydziestki, i gdy wysyła się tyle kulturowych komunikatów o zachowaniu młodości i beztroski (więc i braku odpowiedzialności), przypowieść ta może skierować naszą uwagę ku potrzebie dojrzałego pojmowania ważności rodziny. Chwila nawrócenia zaginionego syna dokonuje się, gdy porównuje on nieszczęście, w które się sam wplątał, z hojnością ojca, i postanawia zrezygnować ze swej autonomii na rzecz powrotu do domu.
W dzisiejszych czasach wielu dorosłych identyfikuje się z poczuciem niepokoju, jaki odczuwali jako dorastająca młodzież, mieszkając w domu rodziców i pragnąc mieć więcej swobody i wolności od rodzicielskich zasad. Jeśli masz w domu nastolatków lub dzieci zbliżające się do tego okresu, być może wyczuwasz w nich ten sam niepokój. Może nawet czasami myślałeś, że twoje życie byłoby łatwiejsze, gdyby się wyprowadzili. W przypowieści godny uwagi jest fakt, który bezpośredni słuchacze Jezusa od razu wychwycili, że na wieść o powrocie syna ojciec zachowuje się w niesłychany sposób. Bez trudu można sobie wyobrazić, że przed swym odejściem młodszy syn był nieco zepsutym młodzieńcem, zapewne manipulującym ojcem i drażniącym starszego brata. Co więcej, żądanie spadku było jak policzek wymierzony ojcu. Komunikat syna był wymowny: „Chciałbym, żebyś już umarł, bym mógł dostać swoje pieniądze”. Tak więc zachowanie ojca wobec powracającego syna jest uderzające – a nawet jakby głupie. Sugestia, którą Jezus uczynił, że miłość Boga Ojca jest taka, jak owego ojca w przypowieści, musiała słuchaczom wydawać się śmieszna – żałosna, żenująca, nieodpowiedzialna, a nawet skandaliczna. A jednak z innych przypowieści, które głosi Jezus, opisując Ojca, na przykład o wdowie szukającej zaginionej monety (Łk 15,8–10), o dobrym pasterzu, który idzie za zaginioną owcą (Łk 15,3–7,Mt 18,12–14), jasno wynika, że Bóg dojdzie do granic absurdu, by okazać nam miłość.
Wspólne czytanie tej przypowieści z dziećmi w każdym wieku jest sposobnością do podkreślenia, jak trwała jest nasza miłość do nich. Gdy jedna z naszych córek była mała, niedługo po zamieszkaniu z nami po adopcji odczuwała nienasyconą potrzebę takiej głębokiej uwagi poświęconej tylko jej, jakiej nie zapewniano jej w sierocińcu. Musieliśmy utrzymywać z nią kontakt fizyczny dosłownie dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby nie wpadała w panikę. Często ciągnęła Sue przez cały pokój, żeby tylko podnieść zabawkę.
A jednak oboje z radością poddawaliśmy się tej wygórowanej potrzebie troski, uznając, że w jakiś sposób rekompensowaliśmy jej stratę, której doświadczyła w niemowlęctwie.
Wielu rodziców potrafi z miejsca utożsamić się z dochodzeniem do granic absurdu w okazywaniu miłości dzieciom. By dojść do tej prawdy z innej strony, zwróćmy uwagę na fakt, że rodzicielstwo wzywa nas do aktów miłości, których nie potrafilibyśmy sobie wyobrazić czy zaplanować, ale które zaskakują nas swą siłą. Nasze przeżycia pokazują, że po prostu nie ma głębszych dowodów na działanie Boga w naszym życiu, niż prosty fakt, że doświadczyliśmy wymownych przejawów miłości. Kazały nam one widzieć miłość jako coś znacznie większego, niż odpowiedź na pytanie: „Jak się czujesz?”. Pozwoliły nam zobaczyć miłość raczej jako odpowiedź na pytanie: „Co pragniesz robić?”.
Ojciec w przypowieści mógł czuć się zraniony przez zaginionego syna, być może nawet zwierzał się starszemu synowi, jak bardzo smuci go okrucieństwo młodszego. Być może starszy syn pełnił funkcję pocieszyciela ojca przez wiele lat, pomagając mu dźwigać to brzemię i wyrabiając w sobie głęboką niechęć do egoizmu młodszego brata. Czy mogło tak być, że jeszcze tego samego dnia ojciec dzielił się swym smutkiem ze starszym synem, by niedługo później ujrzeć młodszego jak gdyby powracającego do życia poprzez powrót do domu? Czy starszy syn przejrzał gierkę młodszego i przestraszył się, że powrót brata jedynie ponownie złamie ojcu serce?
Tak czy inaczej, w centrum przypowieści widzimy ojca, biegnącego w sposób nieomal pozbawiony godności naprzeciw młodszego syna. Czy potrafi sz utożsamić się z sytuacją, w której robisz coś poniżającego z powodu swego dziecka? Czy przypominasz sobie, jak przez głowę przepływały ci myśli w rodzaju: „Naprawdę musi teraz dostać nauczkę”, czy „Za to naprawdę należy mu się kara”, pomimo że korzystasz ze sposobności, by okazać współczucie, przebaczenie, miłość? Rodzicielstwo czasami każdego dnia zapewnia nam całą gamę uczuć, ale bardzo często uczucia muszą zejść na dalszy plan, ustępując miejsca bardziej podstawowemu pytaniu, co chcemy uczynić i w jaki sposób okazać dzieciom naszą miłość, czasem wbrew temu, co czujemy. Dzieci, zwłaszcza małe, żyją w świecie, w którym rządzą uczucia. Gdy zostaną zranione, chcą oddać pięknym za nadobne, aby było sprawiedliwie. Przypowieść o zaginionym synu proponuje nieco inne spojrzenie na życie, aby wyobrazić sobie, jak istotne jest wyjście poza to, co czujemy, by rozeznać, czego wymagają dobre relacje rodzinne. Gdy Jezus opowiedział tę historię faryzeuszom, dawał im do zrozumienia, że posłuszni synowie prawa – starsi synowie – byli zazdrośni o młodszych, których przygarniał przebaczający Bóg. Sugerował, że istotne jest pozbycie się zazdrości wobec tych, którzy zgrzeszyli i żałowali, a których Bóg serdecznie przyjął z powrotem. Dzieci(tak samo jak dorośli) odczuwają podobną zazdrość wobec tych, którym zawsze „się upiecze”, którzy zachowują się samolubnie, ale się im wybacza. Jest rzeczą naturalną pragnąć sprawiedliwości, ale przypowieść mówi, że jeszcze ważniejsza jest gotowość wybaczania – „siedemdziesiąt siedem razy”, jak gdzie indziej głosi Jezus (Mt 18,21–22).
Rodzice mogą docenić wartość tej nauki już teraz; ich dzieci dokonają tego w późniejszym życiu. Domowa nauka przebaczania jest niezbędna dla życia rodzinnego, o ile nie schodzi do poziomu ciągłego współzawodnictwa i podstępów. Choć kształtowanie poczucia sprawiedliwości jest także niezbędne, by nie dopuścić do eskalacji zachowań, które mogą pozostać bez konsekwencji, to praktykowanie wybaczenia zaszczepia zwyczaj oddzielania emocji danej chwili od wysiłku budowania związków opartych na miłości. Rodzice mogą dostarczać dzieciom wzorów, mówiąc: „Gniewam się, że to zrobiłeś, ale cię kocham i chcę iść naprzód”. Możemy też dać dziecku sposobność wypowiedzenia się, co czuje, gdy rodzeństwo źle postąpi, jednocześnie zachęcając je do przebaczenia i kontynuowania zabawy. Zarówno przypowieść, jak i życie rodzinne ogniskują się wokół naprawy relacji między domownikami aż do przesady – „marnotrawienia” swego współczucia.
Fragment książki „Duchowość dla domu” Wydawnictwa „W drodze”.
Autorami są Tim i Sue Muldoon
źródło: http://dominikanie.pl